W nieszczęściach - uszczęśliwieni | 2024-05-13 |
Gdy Pawłowe wsparcie (czyli Apollos) zaczęło działać w Koryncie, on sam - trawiony gorączką głoszenia ewangelii - udał się w okolice wyżej położne i trafił do Efezu. Jakież musiało być jego zdziwienie, gdy natknął się tam na ludzi już ochrzczonych. Można by odnieść wrażenie, że ewangelizowanie w takich warunkach nie jest aż tak trudne. Od razu znaleźli wspólny język, choć zaniepokoiła go informacja, że nic nie wiedzą o Duchu Świętym... Ten obraz budzi skojarzenie z nieco odmienną sytuacją. Chodzi bowiem o chrześcijan żyjących w XX wieku na terenach Związku Radzieckiego, gdzie wiara była tępiona, a wyznawcy Chrystusa - prześladowani. Kapłani sprawowali tam swoją posługę w największej konspiracji i - bywało - pojawiali się wśród współwyznawców raz na kilkadziesiąt lat. Udzielali wtedy chrztów, słuchali spowiedzi i w największej tajemnicy odprawiali Eucharystię. Chrześcijanie tamtejsi po takiej wizycie dalej trwali na modlitwie, przekazywali wiarę kolejnemu pokoleniu jak umieli i stąd mogły wynikać jakieś błędy doktrynalne czy liturgiczne, ale nie można im było odmówić wierności Bogu. Oni zasługiwali na wszystko. Podobnie było z rozmówcami św. Pawła. Ci, co prawda, nie byli (jeszcze) prześladowani, ale z powodu rzadkich kontaktów z namaszczoną, konsekrowaną osobą, nie znali tak poważnej różnicy, jaka zachodzi między chrztem Janowym a tym, który ustanowił Pan Jezus. Skoro jednak zostali oświeceni, od razu poddali się obrzędowi uwalniającemu od grzechu pierworodnego (i wszystkich uczynkowych), a Pan Bóg natychmiast im pobłogosławił, udzielając im Ducha Świętego wraz z wyjątkowymi darami. Tak to Pan Bóg potrafi uszczęśliwiać będących w nieszczęściach, jeśli wytrwale wierzą... |